Po końcowym gwizdku meczu w Bytomiu zawodnicy i trenerzy Rozwoju mogli lekko się uśmiechnąć i poczuć dumę. Choć to tylko sparing i nie końcowy rezultat jest tu najważniejszy, to bezbramkowy remis młodej i zbudowanej wyłącznie na wychowankach drużyny z czołowym trzecioligowcem, głównym kandydatem do awansu na szczebel centralny, który 8 dni wcześniej ograł pierwszoligową Odrę Opole 2:0, ma swoją wymowę. Stanowi symboliczne potwierdzenie, że obrana droga ma sens i bez jakichkolwiek transferów z zewnątrz też można budować, rozwijać zespół, by potrafił rywalizować na poziomie nawet wyższy niż wojewódzki. Półtora roku temu w zimowym sparingu Rozwój uległ Ruchowi Chorzów 0:4. Z Polonią też nie zdobyli bramki, ale zachowując już czyste konto, pierwszy raz tego lata mając styczność z naturalną nawierzchnią i będąc w dodatku bez trzech ważnych obrońców: trenującego z Jagiellonią II Białystok Wiktora Skrocha, mającego uraz Jakuba Haładynia oraz wracającego po operacji wyrostka robaczkowego Michała Flaka.
Polonia oczywiście miała przewagę, sporymi fragmentami bardzo dużą, a wymowne było, gdy w 4. minucie idąc po piłkę bramkarz Rozwoju Bartosz Golik zapytał jednoosobową redakcję klubowego portalu Rozwoju, czy to już... 20. minuta – bo tyle zdążyło się wydarzyć już w jego polu karnym. Nie ma co ukrywać, że Rozwój był rzadko przy piłce, trudno było o stworzenie jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką bytomian, ale miel naprzeciw rywala naszpikowanego zawodnikami z przeszłością na szczeblu centralnym czy nawet w ekstraklasie, prowadzonego przez doświadczonego szkoleniowca Ryszarda Wieczorka.
To było ciekawe doświadczenie, bo tyle biegania za futbolówką, przesuwania, pracy typowo defensywnej, na co dzień w IV lidze podopieczni Tomasza Wróbla nie mają. Golik i Jan Adamiec między słupkami mieli sporo pracy, a partnerzy z pola pomagali im, nieraz bardzo ofiarnie, jak w końcówce I połowy Daniel Kaletka, w ostatniej chwili blokując uderzenie jednego z rywali wślizgiem. W II połowie goście zagrali lepiej, częściej byli w stanie wywalczyć stały fragment, rozegrać piłkę, przenieść ciężar gry kilkadziesiąt metrów od naszej bramki. Miło było patrzeć, jak nasi juniorzy nie pękają przed silniejszym przeciwnikiem. Jasne, że w niektórych sytuacjach dopisało nam też szczęście, ale to wszystko pozytywnie nastraja nas na ten niespełna miesiąc, jaki został nam do startu sezonu.
źródło & foto: facebook.com/ksrozwojkatowice video: PB TV